Po tragicznej i przedwczesnej śmierci dysku zewnętrznego, trza było zainwestować w nową muzę na lato.
Blank + Jones i dwupłutowy "The Logic of Pleasure", delikatny, chłodzący trance, idealny do pisania o refinansowaniu:>
Przy tym kawałku można nieco pofruwać:
http://pl.youtube.com/watch?v=Nh9DEthQc20
Polecam...
czwartek, 26 czerwca 2008
Przyślijcie mi wąglika:)
http://www.giantmicrobes.pl/
Można poszaleć:) Mnie się najbardziej podoba "czar gorączki krwotocznej". O masakra, czego ludzie nie wymyślą:P
Można poszaleć:) Mnie się najbardziej podoba "czar gorączki krwotocznej". O masakra, czego ludzie nie wymyślą:P
czwartek, 5 czerwca 2008
Wyboista droga do prawka
Dlaczego oblałam wewnętrzny egzam praktyczny i to na samym wstępie?
Ano nie wiedziałam, gdzie się maskę otwiera w Aveo. W życiu nie przypuściłabym, że właśnie w tym miejscu jest przycisk otwierający dymiące czeluści, w których czyhają na biednego kursanta kolejne pułapki, w postaci niezliczonej ilości przeróżnych płynów. Btw, płyny też mi się pomyliły:) Następnym gwoździem programu był łuk na placu manewrowym, na który szczęśliwie dojechałam w miarę zgodnie z przepisami, nawet muszę się pochwalić, że pieszym ustąpiłam pierwszeństwa, co mi się nader rzadko zdarza. Łuk zaczęłam robić rzecz jasna w kierunku odwrotnym, niż trzeba,"zdychając" parę razy i kosząc wszystkie słupki.
Diagnoza brzmiała bezlitośnie: minimum 10 godzin doszkalających. Rzecz jasna w mojej szkole jazdy nie ma zniżek dla kursantów, a stawka za godzinę jazdy jest chyba najwyższa w całym Krk.
Nie jeździłam prawie miesiąc i musiało się to tak skończyć. Jeden jedyny raz łuk ćwiczyłam w lesie. Musiałam wjeżdżać tyłem w wąską drożynę, z jednej strony był rów, a z drugiej uskok. Na dodatek cała rzecz działa się na górce, był więc to łuk w wersji ekstremalnej. Łuk dla wymagających, łuk łączący w sobie dwa egzaminacyjne manewry.
Po pół godzinie zaczęło się palić sprzęgło, a ja w dalszym ciągu nie mogłam sobie "utrafić" we właściwe miejsce.
W nagrodę za te męki i bóle poszalałam na niezabudowanym;)
Ano nie wiedziałam, gdzie się maskę otwiera w Aveo. W życiu nie przypuściłabym, że właśnie w tym miejscu jest przycisk otwierający dymiące czeluści, w których czyhają na biednego kursanta kolejne pułapki, w postaci niezliczonej ilości przeróżnych płynów. Btw, płyny też mi się pomyliły:) Następnym gwoździem programu był łuk na placu manewrowym, na który szczęśliwie dojechałam w miarę zgodnie z przepisami, nawet muszę się pochwalić, że pieszym ustąpiłam pierwszeństwa, co mi się nader rzadko zdarza. Łuk zaczęłam robić rzecz jasna w kierunku odwrotnym, niż trzeba,"zdychając" parę razy i kosząc wszystkie słupki.
Diagnoza brzmiała bezlitośnie: minimum 10 godzin doszkalających. Rzecz jasna w mojej szkole jazdy nie ma zniżek dla kursantów, a stawka za godzinę jazdy jest chyba najwyższa w całym Krk.
Nie jeździłam prawie miesiąc i musiało się to tak skończyć. Jeden jedyny raz łuk ćwiczyłam w lesie. Musiałam wjeżdżać tyłem w wąską drożynę, z jednej strony był rów, a z drugiej uskok. Na dodatek cała rzecz działa się na górce, był więc to łuk w wersji ekstremalnej. Łuk dla wymagających, łuk łączący w sobie dwa egzaminacyjne manewry.
Po pół godzinie zaczęło się palić sprzęgło, a ja w dalszym ciągu nie mogłam sobie "utrafić" we właściwe miejsce.
W nagrodę za te męki i bóle poszalałam na niezabudowanym;)
Etykiety:
egzamin wewnętrzny,
Kraków,
nauka jazdy,
prawo jazdy
Subskrybuj:
Posty (Atom)